dla dwóch takich co ukradli serce

O dwóch takich, co ukradli Księżyc. W chacie ubogiego mieszkańca wsi Zapiecek przychodzą na świat dwaj żarłoczni, leniwi i okrutni bliźniacy - Jacek i Placek. Bez przerwy płatają złośliwe figle spokojnym mieszkańcom. Aby oddalić od siebie na zawsze widmo jakiejkolwiek pracy, postanawiają ukraść z nieba złoty księżyc i go "O dwóch takich co ukradli księżyc" (reż. Jan Batory, 1962r.)Baśń fantastyczna dla najmłodszych. Wieś Zapiecek, gdzieś na krańcu świata. Tu mieszkają wraz ze swoimi rodzicami dwaj nicponie Jacek i Placek, leniwi, złośliwi, okrutni, gotowi na wszystko, aby nie splamić swych rąk jakąkolwiek pracą [swoją drogą reżyser powinien pośmiertnie dostać nagrodę za niebywały ;D Baśń O dwóch takich co ukradli księżyc czytałem jako dziecko, ale zdecydowanie bardziej utkwiła mi w pamięci filmowa adaptacja, w której tytułowe role … klaudysska01 klaudysska01 Kup o Dwóch Takich Co Ukradli Księżyc w kategorii Kultura i rozrywka na Allegro - Najlepsze oferty na największej platformie handlowej. (6-9 lat), dla dzieci Premiera filmu "O dwóch takich, co ukradli księżyc" miała miejsce w 1962 roku. Od tego czasu minęło już 57 lat. Sprawdź, ile wiesz o produkcji Jana Batorego, w której zagrali bracia Kaczyńscy. Frau Sucht Mann Um Schwanger Zu Werden. ROZDZIAŁ CZWARTY w którym opisane są sprawy tak smutne, że kropka po ostatnim słowie ze łzy jest zrobiona Ponieważ mili synkowie zjedli ojcu pasek od spodni, zmartwiony starowina nie miał ich nawet czym ukarać, a samej ręki było mu szkoda, gdyż mógł sobie ją zwichnąć na ich twardych kościach. Zmartwił się jednak bardzo i chodził smutny, rozmyślając, dlaczego inni ludzie mają dzieci dobre i poczciwe, jemu zaś Pan Bóg dał takich urwisów, jakich ani boży świat, ani Zapiecek nigdy nie widział. Najbardziej bolało go to, że matka popłakiwała cicho po kątach, a czasem gorzko, choć cichutko płakała przez sen albo wstawała wśród nocy i kiedy wszyscy spali, przyklękała na twardej glinie izby i modliła się gorąco, pewnie o to, aby na Jacka i Placka przyszło opamiętanie. Oni zaś próżnowali bez końca i hasali gdzieś po całych dniach, nie wiadomo gdzie, choćby jednak oddaleni byli o dziesięć mil od domu, zawsze od razu poczuli, że u nich rozpalono na kominie i gotuje się. jakąś smakowitą strawę. Wprawdzie łatwo było ją poczuć z największej nawet odległości, gdyż codziennie na wieczerzę gotowała poczciwa ich matka zupę z czosnku, który jak wiadomo, silnym odznacza się zapachem. Oni jednak mieli węch nadzwyczajny i gdyby gotowano nawet czystą wodę, to by ją poczuli, choć niezbyt by się śpieszyli z powrotem do domu. Wreszcie zabrakło nawet czosnku. Zima była sroga bardzo, a u tych ludzi tym sroższa, że ciemna. Jacek bowiem i Placek tuż przed świętami Bożego Narodzenia wypili wszystek olej przeznaczony do lampy, w owych czasach bowiem oświetlano izby za pomocą oleju. Zimno było tak wielkie, że ziemia zamarzła na kość i popękała z mroźnej rozpaczy. Świat całymi nocami jęczał pod śniegiem i lodem, a ludzie nie wychodzili z domów. Podczas długiej zimy zjedzono wszystko, co było do zjedzenia, tak że na wiosnę przyszedł do Zapiecka żarłoczny głód i zgrzytając zębami chodził od domu do domu i szukał choćby jakiejś kości do ogryzienia, nigdzie jednak nie było nawet kości. Nie przetrzymał tej srogiej zimy poczciwy pies Łapserdak. Odzwyczaił się on wprawdzie od jedzenia, czymś jednak żył: czasem udało mu się jednym kłapnięciem szczęk schwytać zabłąkaną muchę, czasem ktoś się z nim podzielił łupinami kartofli. Teraz jednak i tego zabrakło. Na muchy w zimie jest nieurodzaj, a łupy kartoflane zjedli lidzie, smakując je jak ananasy. Na biednego psa przyszła z wiosną ostatnia godzina. Resztką sił powlókł się pomiędzy domy, spojrzał na każdy z rozczuleniem, przyjaźnie i z niemą wiernością patrzył na spotykanych po drodze ludzi, otarł się nosem o smutnego barana, wdzięcznie merdnął ogonem w stronę nieszczęsnego koguta, potem wyszedł chwiejnym krokiem poza miasto, przystanął na wzgórzu i długo, długo patrzył. Wielkie, ciepłe łzy napełniły mu poczciwe, mądre oczy. W tym miasteczku się urodził, tu spędził młodość wśród wesołych dzieci, a kiedy się stał psem statecznym, przysłuchiwał się z powagą rozmowom ludzi poważnych. Nie brał w nich udziału, bo tylko mówić nie umiał, rozumiał jednak wszystko. Martwił się w swoim poczciwym sercu, jeśli kogoś spotkało nieszczęście, radował się sercem, uszyma, ogonem i całym sobą, jeśli ktoś z ludzi się radował. Nikt jemu nie uczynił krzywdy ani on nie skrzywdził nikogo. Wielu miał przyjaciół i sam był przyjacielem wiernym. Gdyby trzeba było oddać życie w obronie jakiegoś dziecka, byłby je oddał bez wahania. Smutno mu się uczyniło w tej chwili, że tyle lat żył, a nie miał sposobności oddać tego swojego życia dobrym ludziom. Musiał umierać, więc płakał zacne psisko, smucąc się bardzo, bo mu się wydawało, że ciche miasteczko zostanie teraz bez obrony, a dobrzy ludzie, jego przyjaciele, zostaną bez opieki. Gdyby się umiał modlić, to modliłby się przypadłszy do steranej, znękanej zimą ziemi, aby żadna ich znikąd nie spotkała krzywda, aby na nikogo nie padło nieszczęście. W tej chwili stanęli mu przed siwymi, dobrymi oczyma, dwaj straszni chłopcy, Jacek i Placek. Zadrżał i poczuł gniew w dogorywającym sercu. Ale tylko przez jedną króciutką chwilę. Nacierpiał się strasznie z ich powodu, wył boleśnie za ich sprawą. Zatruli mu ostatnie lata spokojnego życia. Ale i im przebaczy i nawet ich wspomni z żałością w godzinie śmierci. Trzeba wszystkim przebaczyć, a im przede wszystkim, bo są to chłopcy nieszczęśliwi, zły człowiek bowiem jest najbardziej nieszczęśliwy. Przymknął więc na chwilę mglisto patrzące oczy, aby zapomnieć o wszystkim. Wtedy dopiero poczuł w sercu wielką ulgę i spojrzał jaśniej dookoła. Słońce było śliczne, wiosenne, wykąpane w porannych rosach, młode i rześkie; jechało po niebie złociste, a jego poczciwym oczom zdawało się, że to jedzie ogromny wóz, pełen złotego zboża. Od dalekich pól wiał miły, ciepły wiatr, który z radosnej pustoty zjadał resztki śniegu, co bielał jeszcze w bruzdach i chciał się ukryć przed wiosną. Ziemia pachniała przecudownie upajającym zapachem, mocnym i dziwnym; tylko świeżo upieczony chleb pachnie równie mocno, choć inaczej. Gdzieniegdzie wypełzły już kwiatki, smutne i jakby bardzo zatrwożone, nie wiedząc, czy ich błękitne i modre szczęście długo potrwa. Stary pies patrzył na te wszystkie cudy wzrokiem rzewnym i mokrym. Odsłonił zęby, jakby w radosnym uśmiechu, kiedy jak gospodarz doświadczony powiódł wzrokiem po dalekich polach i poznał, że ozime żyta pięknie rosną. Raz jeszcze spojrzał w słońce, raz jeszcze na ukochane swoje miasteczko, potem, jakby nagle powziął postanowienie, skulił się w sobie, ogon pod siebie podebrał i z łbem nisko ku ziemi przychylonym poszedł gdzieś w pustkę, aby umrzeć. Tak już jest, że to stworzenie, wśród wszystkich stworzeń najpoczciwsze, nawet śmiercią swoją nie chce nikomu sprawiać kłopotu. Rzewnie wspominano Łapserdaka, choć nikt w miasteczku nie wiedział, co się z nim stało. Jacek i Placek zawzięli się, aby go znaleźć, ale go nigdy nie znaleźli. Widać, że dobra ziemia go ukryła. Kwitła ona coraz piękniej, coraz była piękniejsza i tak uwieńczona jak panna młoda na wesele, ale głodne to było wesele. Ze schowków wygrzebywano ostatnie ziarenka, a długo jeszcze trzeba było czekać, zanim się nowy chleb narodzi. Najsmutniej jednak z tego powodu było w domu Jacka i Placka. Głód tam był taki, że aż skwierczało, a znikąd nadziei. Stary ojciec, aż szary na twarzy, chmurny jak nieszczęśliwy dzień i smutny śmiertelnym smutkiem, chodził do dalekich lasów i wygrzebywał korzonki, z których cudem jakimś matka piekła coś podobnego do chleba, który w przeważnej części zjadali Jacek i Placek. Sami nigdy nie poszli na tę smutną wyprawę i nigdy ojcu nie pomogli. Toteż więcej niż głód i niż te czarne czasy martwili go oni. W oczach, wciąż w ziemię wbitych, widniała rozpacz jak czarne, głębokie jezioro. Został z niego już tylko cień i jednego dnia umarł ten człowiek tak cicho, jak żył. Pochowano go w czarnej ziemi, która nigdy nikomu nie odmówiła schronienia, a im kto biedniejszy był za życia, tym go serdeczniej przytula. Jacek odmówił na jego grobie połowę pacierza, Placek drugą połowę i wrócili do domu nie bardzo rozumiejąc, że są sierotami. Wiedzieli, że ich matka nakarmi. Kobiecina nie widziała świata przez łzy, ale nieszczęśliwi ludzie nie mają czasu nawet na wylewanie łez; toteż dlatego płaczą najczęściej pośród ciemnej nocy, kiedy inni odpoczywają, bo tylko wtedy mają chwilę dla siebie. Otarła więc swoje dobre oczy, aby jej łzy nie przeszkadzały, i rozejrzała się po swoim nieszczęsnym gospodarstwie. Dookoła była nędza, rozpacz i ruina. Złośliwe wiatry grudniowe, z głodu wyjące, i nadgryzły słomę na strzesze i w gniewie, że się najeść nie mogą, pochyliły domek tak, że się omal nie zwalił. To jednak było. najstraszniejsze, że kawałek roli, która ich żywiła, był nie zaorany. Nie miał czasu na to ojciec, zajęty szukaniem pożywienia, a czas był najwyższy, aby zasiać tę odrobinę ziarna, przechowywaną, jak największa świętość, w zamkniętej na kłódkę skrzyni. Jakżeż ona uprawi teraz tę ziemię, twardą i kamienistą? Czy skropić ją łzami, aby zmiękła? Czy ją ma zaorać własnym sercem? Uklękła przed obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej, która od wielkich trosk i zgryzot, i od serdecznej męki ma twarz sczerniałą, i tak się modliła: "Ratuj mnie, Najświętsza Panienko! Cóż pocznę ja sama bez Twojej pomocy? Daj mi tak wielką siłę, abym mogła poruszyć twardą ziemię i abym mogła nakarmić moje dzieci. Nie dla siebie ja się modlę o chleb, bo stara jestem i wiele mi nie potrzeba, ale modlę się o chleb dla nich". Zdawało jej się, że Matka Boska, usłyszawszy pierwsze słowa jej gorącej prośby, uśmiechnęła się do niej, ale kiedy zaczęła prosić o chleb dla swoich synów, przymknęła oczy. Toteż smutna podniosła się matka z ziemi i przeżegnawszy się poszła na pole. Nie było ono wielkie, lecz twarde i kamieniste; rodziło zboże z wielkim trudem, jakby nie chciało karmić dwóch darmozjadów, Jacka i Placka. Rozejrzała się matka dookoła i zaczęła głośno wołać, ale nikt jej nie odpowiedział. Synowie hasali gdzieś daleko po polach i lasach. Ujęła więc w drżące ręce wyszczerbiony rydel i zaczęła odwalać ziemię. Złamana w krzyżu, zwiędła, umęczona, nadludzkich sił szukając w radości, że swoją straszliwą pracą nakarmi dzieci, pracowała od rana do wieczora. Pot perlisty zalewał jej oczy i zlepiał jej na skroni siwe włosy. Wzdychała przy tym ciężko i boleśnie, aż zmiękło serce kamienistej ziemi, która się zaczęła poddawać, jakby chciała powiedzieć: "Obie jesteśmy matkami, nieszczęśliwymi matkami: ja rodzę osty i kamienie, a ty złe dzieci, co mają serca z kamienia. Ale Bóg jest ponad nami". Wiatr wiosenny, dobry i łagodny, ujrzawszy mękę starowiny, smutno westchnął, potem poleciał gdzieś daleko nad morze i stamtąd, wśród turkotu grzmotów, przyciągnął opasłą beczkę chmury, pełną wody. Chmura wylała ją na twardą ziemię i pomogła kobiecinie, a wiatr zatoczył się z radości i śmiał się, i tańczył po polach. Nikt inny nie mógł jej pomóc, bo wszyscy ciężko pracowali, nawet starzy i dzieci. Robota jednak nieszczęśliwej matki nie była skończona; poruszyła ona wprawdzie ziemię, ale nie można było zasiać ziarna wśród odwróconych tych ziemnych brył. Trzeba było albo porozbijać grudy, albo przewlec po nich zębiastą bronę, co w swoich żelaznych zębach kruszy wszystko i w urodzajny zamienia miał. Praca to była jeszcze cięższa. Toteż biedna starowina spojrzała z głuchą rozpaczą na to pole żywiące, ale żywiące za cenę potu i łez, bo dziesięć kropel potu jednym tylko płaci ziarnem. Potężne jednak i bohaterskie serce miała ta kobieta: jak gdyby w uniesieniu i zapomnieniu wyciągnęła ciężką bronę i nałożywszy sobie na piersi parcianą uprząż, wygięła grzbiet w okropnym wysiłku i usiłowała powlec bronę po grudzie. Serce jęknęło od przeraźliwego trudu, zadrżały nogi pod nieszczęsną. Nie ma jednak dość ciężkiego trudu dla człowieka, który dokonać pragnie bohaterstwa. I oto ta starowina, nędzą i głodem pobita, ostatkiem sił idąca do schyłku swego życia, zaprzężona do brony jak koń, znalazła w swoim najcudowniejszym sercu tyle sił, że poruszyła ciężką bronę, zaczepiającą zębiskami o każdy kamień i o każdą wyrwę. A ona wlokła ją, stąpając miarowym, uporczywym krokiem człowieka, który przysiągł swojemu sercu, że nawet niemożliwej dokona rzeczy. Przewlokła ją raz i drugi, dysząc ciężko. W głowie jej huczało, a serce, śmiertelnie znużone, zamieniło się w ciężki młot, którym ktoś ciężko w jej pierś uderzał. Od czasu do czasu szeptała: - O Boże, pozwól, abym nie umarła, zanim dokończę... Daj mi jeszcze pożyć, choćby do wieczora, aby dzieciom moim nie zabrakło chleba... Słowa te zjawiały się na jej spieczonych ustach jak rubinowe kropelki krwi. Ludzie, opodal również orzący ziemię w wielkim trudzie płakali na jej widok, bo choć każdy ciągnął pług lub rydlem wzruszał ziemię, jednak czynili to społem i każdy kogoś miał do pomocy. A ona była sama, matka sieroca, śmiertelnie sama. Tylko wiatr czasem chłodził litościwie jej zbladłe czoło a czasem chmura, ulitowawszy się nad ludzkim nieszczęście zakrywała słońce, aby jej nie paliło. Już się miało pod wieczór, bo w zachodniej stronie zaczęły na niebie kwitnąć lilie, a ona nie dokonała nawet dziesiąte części swojej pracy. Nagle rozpromieniły się jej oczy, których spojrzenie zmienione było w siwy popiół, gdyż ujrzała swoich synów powracających z włóczęgi. Serce w niej zabiło radośnie bo już nie będzie sama i już nie sama będzie wlokła tę straszliwą i tak ciężką, tak ciężką... Wyprostowała zgięte krzyże i z trudem chwytając oddech, aby skrzydła przypiął swoim słowom, zawołała głosem serdecznym i tak gorącym jak najgorętsza łza: - Pomóżcie mi, synkowie moi! Nie słysząc odpowiedzi pomyślała, że jej nie dosłyszeli, tak więc jakby sobie serce wyjęła z piersi i zamieniła je w wołanie prosiła: - Na rany Chrystusowe! Pomóżcie mi, synkowie moi!! Nagle zakręciła się z nią wszystka ziemia, a niebo upadło z trzaskiem na ziemię. Serce w niej struchlało i przestało bić Dusza w niej zmartwiała i z jękiem głęboko oniemiała. Usłyszała głośny śmiech, a przez krwawe plamy na oczach ujrzała, jak jej synowie pokazują ją sobie rękoma jak dziwowisko. Jakby z daleka, jakby gdzieś z końca świat dobiegł ją głos: - Jacek, popatrz, nasza matka zamieniła się w konia! - Ach, jak śmiesznie wygląda! Hej, matko, ciągnij dalej! Śmiejąc się pobiegli. Ona jednak już ich nie widziała ani nie słyszała. Jakby złamana, padła twarzą na ziemię, która poddała jej się miękko i pieszczotliwie. Kiedy zaś po długiej chwili poczuła jej palące łzy, sama zaczęła płakać wieczorną rosą. Niebo zaczęło szarzeć i gasnąć. Nagle spod jego firmamentu oderwała się szara kuleczka; jakby z gniazdka dalekiej gwiazdy, co niedługo zabłyśnie, wyleciał mały ptaszek. To mieszkający w niebiosach skowronek zjawił się w powietrzu o liliowej porze wiosennego zmierzchu i spłynąwszy ponad leżącą na grudzie ziemi kobietą, zawisnął, jakby uwieszony za skrzydła na srebrnym promyczku. I zaczął śpiewać tak rzewnie, tak serdecznie i tak cudownie, że wiatr ucichnął, a obłoki przystanęły w locie. Kwiaty zapachniały mocniej, mocniej zapachniała ziemia. A skowronek tak śpiewał: "Otrzyj łzy, mateńko, otrzyj łzy! Ukój swoje serce brylantowe! Otrzyj pot z czoła, co takie jest poorane jak twoje pole! Odpocznij, bidulko, odpocznij! Jutro, kiedy rozkwitną głogi, najpiękniejszą przyniosę ci gałązkę. Wody ci w dziobku przyniosę, gdy na listkach zbiorę rosę. Skrzydełkami twarz ochłodzę, oczy twoje ucałuję. Pomógłbym ci, gdybym był wielki i mocny, lecz cóż ja poradzę, nieszczęsna ptaszyna? Śpiewaniem cię pocieszę, łzy twoje zbiorę i Panu Bogu pokażę. A sam Pan Bóg zapłacze, kiedy Mu powiem o twojej męce niezmiernej. Lilie na niebie dla ciebie dziś kwitną. Chmurki na niebie do ciebie się śmieją. Rosa niebieska nad twoją płacze niedolą. Gwiazdy dla ciebie się palą złociście. Dla ciebie jutro słońce powróci i ucałuje twoje oczy zapłakane, twoje ręce najukochańsze, twoje nogi poranione. Wszystkim powiem, wszystkim powiem, że ty jesteś matka cudowna, a twoje serce mało nie skonało z bólu. Odpocznij sobie, odpocznij! A ty, wietrze, uśpij ją. A skowronek, z nieba dzwonek, będzie śpiewał, będzie dzwonił, zanim znów zabłyśnie dzionek". Płacz serdeczny wstrząsnął starowiną. Noc płynęła cicho, na takich skrzydłach bezszelestnych, jakie mają sowy. Zapaliła na niebie sto tysięcy i siedem gwiazd, aby tej matce nie było straszno wśród nocy na smutnym polu. Nakazała szeptem nietoperzom, aby jej który nie tknął zimnym swoim skrzydłem. Nakryła ją miękkim, aksamitnym płaszczem ciemności, sama zaś usiadła opodal, na łące, z palcem na ustach na znak milczenia. Wtedy od jednej złotej gwiazdy oderwał się świetlisty pająk, taki, co ze złotej przędzy przędzie sen. Zbiegł szybko po promieniach migotliwych i drżących i z nieba sen sprowadził cichy i kojący. Śmiertelnie znużona zasnęła matka. Czasem usypiające jej serce zrywało się jak spłoszony w gnieździe i zalękły ptak: zakwiliło cichutko i znowu w słodką zapadało niemoc. Kiedy się zaś na ziemi uczyniło tak cicho, że słychać było jedynie szelest obłoków, co szukając zaginionego słońca, odlatywały złotymi jego śladami za morze, kiedy, oprócz gwiazd, żadnych nie było widać świateł, wtedy się stała rzecz z dziwnych najdziwniejsza: jak wielki śnieżnobiały ptak spłynął od niebiosów wspaniały anioł, okrążył pólko szerokim lotem i zstąpił na ziemię. Podszedł cichutko do śpiącej, słuchał przez chwilę bacznie jej oddechu i uśmiechnął się dobrotliwie. Przymknął niebieskie oczy i wyglądał tak, jakby coś sobie przypomniał. Rozejrzał się potem ciekawie po ziemi i słodkim witał ją uśmiechem. I tak uśmiechnięty, leciutko, aby nie zbudzić śpiącej, zdjął z niej postronki, założył je sobie na piersi i jak skrzydlaty biały rumak począł wlec po grudzie bronę, mocny i potężny... Noc patrzyła złotymi oczami gwiazd. Przystanęły w locie obłoki. Ucichł zdumiony wiatr... Nagle śpiąca zawołała cichutko przez sen: - Pomóżcie mi, synkowie moi! Pozostałe ogłoszenia Znaleziono 64 814 ogłoszeń Znaleziono 64 814 ogłoszeń Twoje ogłoszenie na górze listy? Wyróżnij! Bluzeczki S/M cena za dwie bluzki Bluzki i koszule » Bluzki 15 zł Jasło dzisiaj 07:29 Drzwi aluminiowe dwuskrzydłowe dwie pary Materiały budowlane » Drzwi 1 500 zł Do negocjacji Łódź, Śródmieście dzisiaj 07:29 Skarbonka dwa misie Zabawki » Maskotki 10 zł Kłodawa dzisiaj 07:28 Zestaw dwóch bluz Odzież niemowlęca » Komplety 20 zł Lublin dzisiaj 07:28 Dwa nowe głośniki do zabudowy sufitowej Głośniki i kolumny » Głośniki 150 zł Zielona Góra dzisiaj 07:27 Brak zdjęcia Daria Zawiało dwa bilety B90 Sport i Hobby » Bilety 90 zł Gdynia, Grabówek dzisiaj 07:27 Sępy krainy snów Harold Robbins dwa tomy Książki » Literatura 15 zł Łódź, Bałuty dzisiaj 07:27 Rampersy dwie sztuki rozmiar 56 na lato z krótkim rękawem Odzież niemowlęca » Rampersy 8 zł Stary Sącz dzisiaj 07:27 Dwa drewniane misie Zabawki » Pozostałe 24 zł Łódź, Górna dzisiaj 07:27 dwa polary 134( cena za całosc) Ubranka dla chłopców » Bluzy 12 zł Jasło dzisiaj 07:26 Dwie bluzki 134 jak NOWE Bluzki i koszulki » T-shirty 20 zł Luboń dzisiaj 07:26 Lampa/żyrandol na dwie żarówki Wyposażenie wnętrz » Oświetlenie 50 zł Jaworzno dzisiaj 07:26 Płyty CD BLUES. Dwie płyty. Muzyka » Płyty CD 10 zł Zawodzie dzisiaj 07:26 Stare stolarskie piły ramowe dwie sztuki. Sport i Hobby » Kolekcje 50 zł Zawodzie dzisiaj 07:25 John Lennon - dwie różne kasety Muzyka » Kasety audio 55 zł Do negocjacji Chełmno dzisiaj 07:25 Dwie czapki z daszkiem Angry Birds Ubranka dla chłopców » Czapki, szaliki i rękawiczki 10 zł Cieszyn dzisiaj 07:24 Ładowarka Makitta plus dwie wkrętarki, stan dobry Narzędzia » Elektronarzędzia 130 zł Warszawa, Praga-Północ dzisiaj 07:24 Dwie piżamki na lato - krótki rękaw (5-6 lat) Ubranka dla dziewczynek » Piżamy 20 zł Jastrzębie-Zdrój dzisiaj 07:23 Dwa pluszowe pajacyki Odzież niemowlęca » Pajacyki 25 zł Wysoka dzisiaj 07:23 Nowa koszula męska 41 42 dwie sztuki M L 170 180 Koszule » Pozostałe koszule 15 zł Wrocław, Śródmieście dzisiaj 07:23 Dwie koszulki rozmiar 98/104 Firmowe Bluzki i koszulki » T-shirty 4 zł Gdańsk, Orunia - Św. Wojciech - Lipce dzisiaj 07:22 Historycy warszawscy ostatnich dwóch stuleci Książki » Książki naukowe 25 zł Suwałki dzisiaj 07:22 Sprzedam dwie felgi 20 plus 2 opony gratis Opony i Felgi » Pozostałe Opony i Felgi 250 zł Poręby Kupieńskie dzisiaj 07:22 Zderzak tył dwie rury LZ5L PDC T czujniki Audi A4 B6 części Części samochodowe » Osobowe 400 zł Zamość dzisiaj 07:22 Trio filizanka, dwa talerzyki Rosina made in england Sport i Hobby » Kolekcje 33 zł Kamionka dzisiaj 07:21 Plecak z klapą główna dwoma mniejszymi kieszonkami Torby i torebki » Plecaki 15 zł Kraków, Bronowice dzisiaj 07:21 Dwa stare zdjęcia mały kapral Sport i Hobby » Kolekcje 14 zł Kraków, Krowodrza dzisiaj 07:20 Puzzle 2+ fun for everyone trefl dwa zestawy Zabawki » Pozostałe 25 zł Katowice, Bogucice dzisiaj 07:20 Dwie Opony opona Dębica Passio 2 185/65 R14 Opony i Felgi » Opony 30 zł Sieradz dzisiaj 07:20 Zbigniew M. Dowgiałło Dwie sekundy od początku Wszechświata Książki » Literatura 20 zł Suwałki dzisiaj 07:18 Dwa śpiochy Batman Odzież niemowlęca » Śpiochy 15 zł Zakrzewo dzisiaj 07:18 Dwie figurki dinozaury Zabawki » Figurki 10 zł Bydgoszcz dzisiaj 07:16 Dwie sukienki 80 Ubranka dla dziewczynek » Sukienki 10 zł Mosina dzisiaj 07:15 Dwie kurtki zimowe za 45zł! R. S/M Odzież wierzchnia » Kurtki zimowe 45 zł Nowy Sącz dzisiaj 07:15 Płyta KSU - Dwa Narody thrash heavy metal punk rock Muzyka » Płyty CD 40 zł Kielce dzisiaj 07:14 Przestępstwa komputerowe Jerzy Wojciech Wójcik dwa tomy Książki » Literatura 20 zł Łódź, Bałuty dzisiaj 07:14 Banknot dwa dolary czerwona pieczątka Sport i Hobby » Kolekcje 1 500 zł Warszawa, Wola dzisiaj 07:14 Dwie bluzki leginsami Adidas orgynalna roz S Odzież sportowa » Pozostałe 75 zł Szczecin, Niebuszewo dzisiaj 07:13 Książki Reinkarnacja i U progu tajemnicy za dwie 6 zł Książki » Literatura 6 zł Żyrardów dzisiaj 07:13 W macierzyństwie nie może chodzić tylko o więzy krwi. Według mnie są to więzy miłości, bliskości. One są najważniejsze, najbardziej prawdziwe – mówi Anna Paruch, mama adopcyjna dwóch Wojtków i autorka bloga „Dla Dwóch Takich Co Ukradli Serce”. Małgorzata Bilska: Jest Pani mamą z wyboru. W dodatku mamą chłopaków, którzy potrzebują szczególnie dużo miłości – duży Wojtek ma autyzm, mały Wojtek ma Zespół Downa. Wokół macierzyństwa istnieje sporo mitów, które Pani traktuje z dystansem. Można być szczęśliwą mamą, kiedy nie „nosiło się dzieci pod sercem”, jak mawiają niektórzy? Anna Paruch: Jak zostałam mamą Wojtków, często słyszałam pytanie: No dobrze, ale co z twoim życiem? Albo: Kiedy będziesz miała swoje dzieci? Strasznie mnie to wkurzało, bo to tak, jakbym swoich dzieci nie miała, tylko obce. Myślałam wtedy o sytuacji, w której dzieci z rodzin adopcyjnych dowiadują się o adopcji i poszukują rodziców teoria – choć może nie wszyscy to zrozumieją – jest taka, że gdyby „podstawić” im kogoś i powiedzieć, że to jest mama, natychmiast pojawiłaby się więź emocjonalna. Ona tworzy się na poziomie emocji, nie krwi. To byłoby wielkie oszustwo, nie można tego zrobić z powodów etycznych. Chodzi mi jednak o to, że w macierzyństwie nie może chodzić tylko o więzy krwi. Według mnie są to więzy miłości, bliskości. One są najważniejsze, najbardziej prawdziwe. Kiedy się jest razem nie tylko wtedy, gdy jest łatwo i fajnie, ale i gdy jest trudno. Na przykład dziecko choruje i cierpi, a mama jest przy nim i je wspiera. Boli je brzuch, a mama trzyma je za rękę. Więź buduje się każdego dnia. Ja codziennie mówię Wojtkom, że ich kocham. Nigdy nie przeszłam nad tym do porządku dziennego. To według mnie bardzo ważne. Wojtki są niepełnosprawni, dlatego pieluchy i butelki też przerobiliśmy, mimo, że byli już więksi. Wszystkie etapy macierzyństwa mam zaliczone i nie czuję, żebym coś zna opowieści o tzw. instynkcie macierzyńskim. Zastanawia mnie, czemu kobiety – obdarzone naturalnym instynktem – boją się rodzić dzieci z Zespołem Downa czy ciężko chore. Instynktownie powinni kochać każde dziecko. Więc jak jest?Nie wierzę w instynkt jako taki. Myślę, że miłość matki powstaje na poziomie utworzonej z dzieckiem relacji. Znam mnóstwo mam dzieci z Zespołem Downa, które są zakochane we własnych dzieciach. Znam też takie, które mówią: Kocham moje dziecko, ale nienawidzę Zespołu Downa. Każdy ma inny sposób pogodzenia się z sytuacją. Mnie pociągnął do Wojtków nie instynkt, tylko relacja. Najpierw była relacja, potem miłość, a potem – zostałam ich mamą. Zanim ja nazwałam siebie mamą Wojtków, w pewnym sensie powiedział to do dużego mój tata – słowami „Chodź do dziadka”.Kiedyś przyszłam do nich do Domu Pomocy Społecznej na Łanowej. Mieszkali za taką szybą. Nigdy nie zapomnę, jak jeden z chłopców, Michał, zobaczył mnie i zawołał: Wojtek! Mama idzie! Ja bardzo długo nie usłyszałam tego słowa od Wojtków. Mamy na nie czekają. Z dziećmi niepełnosprawnymi jest inaczej, bo one nie mówią. Duży Wojtek powiedział to niedawno. Nauczył się języka gestów, za tym poszło słowo. Miał już ponad 20 Pani o początkach Waszej relacji? Poznaliście się w Domu Pomocy Społecznej na Łanowej w Krakowie, gdzie przebywali, a Pani tak naprawdę zaczęła się od pierwszego spotkania u mnie w domu, kiedy zabrałam dużego Wojtka z DPS-u na święta. Szybko poczuł się u siebie, mimo autyzmu i tego, że często wydawał się taki nieobecny. Czuł się u nas dobrze. Po powrocie do DPS-u zobaczyłam jego wielkie cierpienie. Czyli nie było tak, że jest mu wszystko jedno, gdzie jest… To spowodowało, że musiałam pomyśleć, co z tym dalej zrobić. Powoli budować wspólne życie. To nie była decyzja taka, jak w przypadku adopcji. Wojtki najpierw pojawili się w moim życiu, wywrócili mój świat trochę do góry nogami. A ja tylko musiałam odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jestem na nich także:Rodzice Marysi: Adopcja to nie „osiągnięcie”. To miłość [reportaż]Jakie cechy powinna mieć dobra mama? Pytanie pozorne banalne, ale dziś model bycia mamą się zmienia, razem z rolą społeczną kobiety. Na pewno – jest chyba najważniejsza. Wszyscy mówią, że mam jej bardzo dużo. Nie zawsze tak było, cierpliwość jest czymś, czego człowiek się uczy. Jakie cechy powinna mieć? Nie wiem, czy są takie. Powinna być otwarta na naukę. Całe życie trzeba uczyć się tego, jak być ze swoim dzieckiem. Nie zakładać, że już wszystko wiem, nic mnie nie zaskoczy, nic się nie wydarzy. Bo wtedy może dojść do zgrzytu i tego, że się nie Panią Jean Vanier. Czy ktoś jeszcze? Pani blog jest pełen radości i pozytywnej energii, które aż Vanier stał się dla mnie kimś najbliższym, chciaż nie mam z nim kontaktu. Spotkałam go raz, może dwa razy w życiu. Jego duchowość i myślenie o człowieku niepełnosprawnym stały się moim znaczy?Pokazał, że w niepełnosprawnych intelektualnie trzeba dostrzegać ludzi. Patrzeć głębiej i widzieć nie tylko to, co jest na zewnątrz. Nie dać się odstraszyć dziwnym zachowaniem. Miałam na początku kłopot. Jak już chciałam podjąć decyzję, jedyne, czego się bałam, to ich dorosłość. Jak długo dzieci są małe, także z autuzmem i Zespołem Downa, jest cudownie. Słodki mały chłopczyk – wszystkie panie „niuniają” nad nim. Jesteśmy na plaży, on ma lat 10, wygląda na 1,5 roku. Jest słodziakiem, wszyscy się nim zachwycają. Staje się dorosły i ktoś śmieje się z niego na ulicy. Poradzić sobie z tym jest mi do dzisiaj strasznie trudno. Są rzeczy, na które się nie godzę. Bałam się nie tego, jacy będą, czy ich ogarnę, tylko konfrontacji ze społeczeństwem. Dlatego życie Jeana Vaniera i jego podejście jest mi tak bliskie. U niego osoby niepełnosprawne intelektualnie czują się także:Kto przytuli niechciane dzieci?Rodzice chyba najbardziej boją się tego, co stanie się z chorymi dziećmi, kiedy ich zabraknie. Co by im Pani powiedziała?Niestety, też tego doświadczam. Nie wiem, jak chłopaki by sobie poradzili. Byłoby cierpienie, agresja, wszystko co najgorsze. Nie ma na to dobrej odpowiedzi. Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to że powinniśmy odejść razem. W jednym momencie. Tak się niestety zazwyczaj nie zawierzenie, że Bóg nas z tym nie zostawi. To też wyzwanie dla nas, wspólnoty wierzących, mamy wzajemnie brzemiona nie szukam super rozwiązania, choć może mogłabym coś zrobić? Co zapewni im bezpieczeństwo na przyszłość… Naukowcy rozwiązali zagadkę braku skalno-lodowych pierścieni Jowisza. Sprawie przyjrzał się zespół astrofizyków pod kierownictwem profesora Stephena Kane'a z Uniwersytetu Kalifornijskiego. Wyniki badania mają zostać wkrótce opublikowane w periodyku naukowym "Planetary Science"Od dawna zastanawiało nas, dlaczego Jowisz nie ma niesamowitych pierścieni, które zawstydziłyby te Saturna. Gdyby Jowisz posiadał pierścienie, wydawałyby się nam jeszcze jaśniejsze, ponieważ planeta ta jest bliżej Ziemi niż Saturn – podkreśla profesor odkryli przyczynę braku pierścieni Jowisza. Winne są cztery księżyceOkazuje się, że powód braku ogromnych pierścieni Jowisza jest stosunkowo prosty. Naukowcy przeprowadzili symulację komputerową, która wykazała, że planeta nie posiada ogromnych pierścieni, ponieważ ich formowaniu zapobiegają jej cztery główne księżyce: Ganimedes, Europa, Io oraz że galileuszowe księżyce Jowisza, z których jeden – Ganimedes – jest największym księżycem w naszym Układzie Słonecznym, bardzo szybko zniszczyłyby wszelkie duże pierścienie, które mogłyby się uformować. Wokół masywnych planet często powstają się sporych rozmiarów księżyce, co uniemożliwia im posiadanie ogromnych pierścieni – podkreśla się, że największa planeta Układu Słonecznego posiada mniejsze pierścienie, podobnie jak Neptun i Uran. Są one jednak trudne do zauważenia przy pomocy tradycyjnych teleskopów. Słabo widać je nawet na najnowszych fotografiach wykonanych przez Kosmiczny Teleskop Jamesa mieliśmy potwierdzenia, że faktycznie istnieją, dopóki nie minęła ich sonda kosmiczna Voyager. Wcześniej zakładaliśmy, że tam są, ale nie mogliśmy ich zobaczyć – relacjonuje profesor Kane."Pierścienie są dla nas niczym ślady krwi na miejscu zbrodni"Badacze podkreślają, że pierścienie formujące się wokół planet są bardzo interesującym zjawiskiem z naukowego punktu widzenia. Istnieją przypuszczenia, że pierścienie wokół Urana powstały w wyniku jego zderzenia z innym ciałem nas, astronomów, pierścienie są niczym ślady krwi na miejscu zbrodni. Pierścienie gigantycznych planet stanowią dowód na to, że musiało w tym miejscu dojść wcześniej do jakiejś katastrofy – podsumowuje profesor także: Jasny błysk na Jowiszu. Tajemniczy obiekt uderzył w planetęOceń jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze przykre, że nie ma tych i widz...3 dni temuOkazuje się, że największa planeta Układu Słonecznego posiada mniejsze pierścienie, podobnie jak Neptun i Uran. Są one jednak trudne do zauważenia przy pomocy tradycyjnych teleskopów. Słabo widać je nawet na najnowszych fotografiach wykonanych przez Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba. ja to przepraszam a teleskop webba został zbudowany i wysłany w przestrzen zeby co ogladał najblizsze otoczenie Ziemi? Ksiezyc czy po to aby zaglądał w kosmos tak daleko w przeszłosc jak tylko pozwoli na to piosenkarka karin park odpisała mi na fb ,że ziemia jest płaska, mam z tego dowód w galerii dowodów na deviantart Jon Hukh oraz na fbCzy Amerykany byli na Ksiezycu?Polacy ukradli 🤣🤣🤣🤣🤣🤣🤣,,Naukowcy,,, ,,specjaliści,,,autorytety,,...kolejne spekulacje ujęte w ,,mądre,,słowa. Przyjdą następni, ustalą co innego. Tak na prawdę tylko Sokrates i blondynki mają rację: ,,wiem, że nic nie wiem,,...Ja się zastanawiam, jak Ziemia może być płaska, skoro jest pusta w środku? A może jest i płaska i pusta jednocześnie? No bo przecież jest całkowicie niemożliwe, żeby była kulą - no bo tak się nie godzi ;-)Na której planecie czy pierścieniu czeka nas życie wieczne?Pierścienie mogło ukraść dwóch takich, co ukradli nosi pierścienie a on jest katastrofa. Naukowiec ma rację Obcych na Ziemi nie ma,ale wiem ze po mnie wroca"Wokół masywnych planet formują się sporych rozmiarów księżyce, co uniemożliwia im posiadanie sporych pierścieni". Czyli wokół Saturna, drugiego pod względem masy, nie formują się spore księżyce, albo Saturn nie ma sporych pierścieni, albo Saturn nie jest masywną planetą. Każda opcja przeczy tej tezie. Ziemia jest płaska i Jowisz nie istnieje. To wszystko to opowieści szatana Pod takim hasłem odbędzie się w Krakowie I Konferencja na temat obecności osób z niepełnosprawnością intelektualną we wspólnocie Kościoła. Uczestnicy spotkania będą rozmawiali o tym, co jest ważne w tworzeniu wspólnoty z osobami niepełnosprawnymi intelektualnie i jak wspierać ich rodziny w dołączaniu do wspólnoty Kościoła. Wymienią się konkretnymi pomysłami, w jaki sposób towarzyszyć osobie niepełnosprawnej intelektualnie we Mszy św. i jak pomóc jej w przygotowaniu do przyjęcia sakramentów. Konferencja odbędzie się w sobotę o w Auli św. Tomasza u krakowskich dominikanów na ul. Stolarskiej 12. Do udziału w spotkaniu organizatorzy zaprosili o. Andrzeja Kosteckiego OP, który opowie o intuicji wiary osób niepełnosprawnych intelektualnie. Dominikanin jest od 30 lat związany ze wspólnotami L'Arche oraz Wiara i Światło, a od 20 lat pracuje na Węgrzech. Dr Anna Maliszewska z Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Śląskiego i autorka książki "W stronę antropologii inkluzywnej: głęboka niepełnosprawność intelektualna a człowieczeństwo", powie o antropologii obejmującej wszystkich. Jej wykład zatytułowany jest "Włączać, a nie wyłączać". Dr Renata Katarzyna Bogiel w wystąpieniu "Pełnosprawne serca, czyli o tym, jak osoby z niepełnosprawnością intelektualną uczą zdrowych wiary" podzieli się swoimi doświadczeniami we wspólnocie Apostolstwa Chorych. Obecnie pracuje w Krajowym Sekretariacie Apostolstwa Chorych i redakcji miesięcznika. Na co dzień zaangażowana jest w Ruch Światło–Życie oraz szeroko rozumiane duszpasterstwo chorych. O. Michał Tadeusz Handzel OSPPE wystąpi z przemyśleniami pod hasłem "Rozwój w miłości przy niepełnosprawności intelektualnej". Paulin pracuje duszpastersko przy bazylice na Skałce w Krakowie. Jest członkiem Stowarzyszenia Na Rzecz Osób z Zespołem Aspergera i Ich Rodzin "jestem ZA". Anna Paruch, czyli "matka od zadań specjalnych", prowadząca blog Dla Dwóch Takich Co Ukradli Serce, na konferencji powie o "przygotowaniach szytych na miarę", czyli o katechezie, która jest towarzyszeniem w drodze do Boga osobom z niepełnosprawnością intelektualną. Spotkanie organizowane jest przez wspólnotę Łanowa z okazji 25-lecia jej nieprzerwanego istnienia. To grupa młodych ludzi, którzy opiekują się i przyjaźnią z osobami niepełnosprawnymi intelektualnie i fizycznie, mieszkającymi w DPS przy ul. Łanowej w Krakowie. Mają wspólne Msze św. i spotkania raz w tygodniu, wyjeżdżają czasami razem na weekendy, a dwa razy w roku na tygodniowe obozy rehabilitacyjne. Wspólnie przygotowują się do przyjęcia sakramentów świętych. « ‹ 1 › » oceń artykuł

dla dwóch takich co ukradli serce